środa, 20 czerwca 2012

Cała prawda o Bergamo!





poniedziałek, 4 czerwca 2012

Post Scriptum czyli who is who na lotnisku w Bergamo

Stefan - Miłośnik Jägermeistera i talentu Steve'a Jobsa. Przebywa wyłącznie w zasięgu WiFi. Poza WiFi Stefana po prostu nie ma. Po Bergamo uświadomił sobie, że kiedy lata tanimi liniami, to z reguły prześladuje go pech. A to w dokumentach do odprawy wpisano nie tego co trzeba, a to właśnie trwa strajk generalny, a to na parkingu pod lotniskiem zamarza mu samochód (który nigdy nie zamarza), a to zboczony pracownik lotniska robi mu... psst!
Stosunek do Smoleńska: Brzoza ścięła Tupolewa.
Ocena wg skali Papyli: nudny

Papyla - Miłośniczka ładu, porządku, czystości i schludności a także schludności, czystości, porządku i ładu oraz porządku, czystości, ładu i schludności. Słowem typowa rybniczanka. Podobnie jak jej mąż świat dzieli na: ten w zasięgu WiFi i trzeci świat. Jako jedyna spośród towarzyszy wyprawy nie jest nudna. Nie gardzi Jägermeisterem. Czasami myli drzwi z wieszakiem.
Stosunek do Smoleńska: Jesteście nudni!
Ocena wg skali Papyli: nie-nudna

Papyl - Miłośnik Coca Coli, jazdy na krechę i wszelkiego rodzaju urządzeń elektronicznych, na których można grać. Mimo młodego wieku zaczyna już (podobnie jak jego rodzice) wykazywać uzależnienie od WiFi. To dzięki niemu do kanonu języka polskiego weszło wyrażenie: zrobić kogoś w konia w dupę!
Stosunek do Smoelńska: Nosa! Nosa! A siwo se wymiata!
Ocena wg skali Papyli: nudny

Hipsterka - Twierdzi, że nie jest hipsterką, co jej nie przeszkadza nosić unikatowe hipsterskie buty i hipsterkie ciuchy. Lubi CIACHA i najbardziej obCIACHOwy alkohol świata. Jest zazdrosna o Shakirę, dlatego, że ta jest partnerką Gererda Piqué. Na nartach rozwija prędkości nieosiągalne nie tylko dla pozostałych członków wyprawy ale także dla niektórych samochodów. Potrafi osiem godzin grać w Agry Birds i nie przejść żadnego poziomu. To właśnie w większości dzięki relacji Hipsterki autor powieści mógł odtworzyć wydarzenia jakie miały miejsce 5-tego lutego na pokładzie samolotu i na lotnisku w Bergamo.
Stosunek do Smoleńska: Cóż, gdyby ziomale polecieli na Mariacką zamiast do Smoleńska, to nieszczęścia by nie było.
Ocena wg skali Papyli: nudna.

Baldziu - Miłośnik Jägermeistera. Lokalny polityk. Wielokrotny niedoszły radny. Właściciel skakającego oka, dającego mętny obraz. To on ujawnił, że jego córka należy do subkultury hipsterów. Jego brat Qorba  twierdzi, że donośne chrapanie Baldzia jest chyba gorsze niż spotkanie oko w oko (czyt. ręka - zwieracz)  z Błyszczącą Kurtką. Stefan tego nie potwierdza.
Stosunek do Smoleńska: Pan premier zrobił wszystko co mógł, żeby wyjaśnić sprawę.
Ocena wg skali Papyli: nudny

Qorba - Pojony przez swoich towarzyszy Jägermeisterem, którego wcale nie jest miłośnikiem. Pił pod przymusem. Zwolennik teorii spiskowych. Wyznawca znanej maksymy: Nikt nam nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Nawet kiedy boli go głowa po (wlewanym w niego pod przymusem) Jägermeisterze to uważa, że to wina Tuska i Putina. Prawdziwy patriota, Polak i katolik.
Stosunek do Smoleńska: Zostali zdradzeni o świcie!
Ocena wg skali Papyli: nudny

Błyszcząca Kurtka - Miłośnik i wytrawny znawca męskiej urody. Preferuje śniadych cyganów. Sumienny pracownik lotniska w Bergamo. Żadnemu "podejrzanemu" nie przepuści. Podobno po spotkaniu ze Stefanem nie mógł spać przez tydzień. Biedak się zakochał. Szukał Stefana na Facebooku, ale jak dotąd nie znalazł...
Stosunek do Smoleńska: Chrum chrum
Ocena wg skali Papyli: niebezpieczny

czwartek, 31 maja 2012

Diiing!

12 luty 2012, godz. 10.30, Niebo gdzieś nad Europą  

Podróż powrotna przebiegała bez zakłóceń. W czasie lotu przyjaciele praktycznie nie odzywali się do siebie, wymieniając jedynie zdawkowe uwagi na temat urody stewardes lub widocznego z okien krajobrazu. Jedni zabijali czas lekturą dostępnego na pokładzie kolorowego magazynu, sygnowanego znakiem linii lotniczych a inni słuchali muzyki na swoich iPhone'ach, tudzież innych (bardziej poślednich) urządzeniach. W związku z brakiem Jägermeistera nie było też żadnych podejrzeń ze strony Qorby co do możliwej obecności generała Błasika w kokpicie. Chociaż nikt już nie rozmawiał o lotnisku w Bergamo, Błyszczącej Kurtce i gumowych rękawiczkach, to jednak każdy w swoich myślach wracał od czasu do czasu to tamtych traumatycznych wydarzeń.

Czytający właśnie o zaletach latania tanimi liniami Stefan, zastanawiał się czy inne lotniska też mają swoje tajemnice. Swoje mroczne strony. Swoich dementorów, krążących jak cienie po lotnisku i polujących na zabłąkane dusze. A może w cenę latania tanimi liniami wliczone jest ryzyko spotkania takiego typa? Kto wie... Coś w tym może być... Hmm... zawsze kiedy latam tanimi liniami dzieje się coś dziwnego... Ciekawe czy na przykład takie Pyrzowice też mają "swoich" zboczonych pracowników? Stefan wyobraził sobie wąsatego jegomościa z bezzębnym uśmiechem, wielkim brzuszyskiem, ubranego w podkoszulek z siateczki z wystającymi krzakami spod pachy, obutego w sandały i białe skarpety i uzbrojonego w gumowe rękawiczki... Eee! Niemożliwe! Nie w Polsce!

Diiing! Rozmyślania Stefana przerwał dźwięk nakazujący zapięcie pasów. Uff! Już po wszystkim. Jesteśmy na polskiej ziemi. Pieprzyć Bergamo i cały ten syf. Z biegiem czasu człowiek zapomni...

Wątpię żeby kiedykolwiek zapomniał o tym co go spotkało, pomyślał niemal w tej samej chwili Qorba, patrząc na frasobliwą twarz swojego kolegi. Straszne to wszystko... oj straszne... Ale z drugiej strony w głowie mi się nie mieści, że on chce tak to zostawić. Tak po prostu! Zamiast sprawę nagłośnić... Ku przestrodze! Na pohybel! Oj, ja bym tego tak nie zostawił! Oj nie! Tak potraktować człowieka? Polaka?! Bandyci! Komuchy! Rusy! ... Chociaż Włosi...  A jednak są jak Rusy! No ale cóż... taka wola Stefana... Nikt już nie pozna prawdy o Bergamo... Strasznej prawdy o Bergamo... Który to już raz w historii naszego kraju prawda zostanie ukryta? Katyń, 1940. Gibraltar, Sikorski, 1943. Gdańsk, Agent Bolek, 1980, Smoleńsk, Tusk, Putin, 2010. A teraz Bergamo....Kurwa! Zaklął w duszy Qorba. Wściekły... i  bezsilny zarazem...

czwartek, 24 maja 2012

Oko-skoko!

12 luty 2012, godz. 7.25, Lotnisko w Bergamo 


- Ty, co ona robi? - Zdziwiony Qorba szarpnął brata za rękaw i wskazywał w kierunku, w którym udała się Hipsterka. - Miała go zagadać a tylko tam podeszła, spojrzała i już wraca...
- Nie wiem, może się wydygała? Zaraz ją zapytamy.

- Co jest?! Czemu go nie zgadałaś?! - Zapytał córkę, nie kryjący irytacji, Baldziu.
- Ha ha! Wam chyba wszystkim oko-skoko!
- Coo?
- Ten gość, tam, to nie jest TEN gość! To zupełnie inny facet! Tyle, że w błyszczącej kurtce!
- Poważnie? Stąd wygląda zupełnie jak tamten...
- Mówię wam. Może jest trochę podobny ale to nie on. To nawet nie jest żaden pracownik lotniska. Pewnie zwykły pasażer.

Uff, pomyślał Stefan i skonstatował, że od pamiętnych wydarzeń z zeszłego tygodnia, już zawsze gdy zobaczy kogoś w błyszczącej kurtce przeszyje go dreszcz... i mrowienie. - Dobra! No to mamy wolną drogę! Chodźmy!

poniedziałek, 21 maja 2012

Dlaczego ja?


12 luty 2012, godz. 7.20, Lotnisko w Bergamo  


Na szczęście okrzyk Papylka nie zwrócił uwagi mężczyzny w błyszczącej kurtce. Sprawił za to, że wszyscy uczestnicy wycieczki stali teraz i wpatrywali się jak zahipnotyzowani w napawającą ich odrazą postać. 

- Nie stójmy tak, bo nas zauważy. - Jak zwykle trzeźwo myślący Baldziu jako pierwszy przerwał grobową ciszę, jaka na kilkadziesiąt sekund zapanowała wśród grupy przyjaciół.
-  Nooo, tylko co my teraz mamy zrobić? Musimy przecież przejść obok niego, jeżeli chcemy odprawić bagaże. - Papyla nie miała pojęcia jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. 
 - Fakt... Ale słuchajcie! - Baldziu miał za to już gotowe rozwiązanie. - My podejdziemy teraz pod tablicę odlotów. Wiecie o co chodzi, że niby sprawdzamy godzinę i miejsce boardingu. A w tym czasie ty - zwrócił się w stronę Hipsterki - podejdziesz do tego gościa i go o coś zagadasz. O cokolwiek. Wtedy my przejdziemy szybko do stanowisk odprawy, załatwimy co trzeba i spadamy. 
- Dlaczego ja!? - Oburzyła się Hipsterka. 
- Bo wyglądasz jak hipsterka. Rozejrzyj się dookoła! Większość młodych ludzi wygląda tu na hipsterów, więc facet na pewno cię nie kojarzy. Poza tym nikt inny nie może tego zrobić. Stefan, z oczywistych powodów, Papylę też gość może pamiętać, bo zwracał jej dowód Stefana, a z naszych ryjów - tu Baldziu wskazał na siebie i Qorbę - bije wschodnią Europą na kilometr. A wiesz dobrze, że ten pan bardzo lubi facetów o słowiańskich rysach...
- Ale przecież Stefan wygląda na Rumuna! - Nie ustępowała Hipsterka. - Poza tym już wam wiele razy mówiłam, że ja wcale nie jestem hipsterką!
- Mniejsza z tym! Po prostu  ty nadajesz się najbardziej! No chyba że masz lepszy pomysł?

- No dobraaa. Zgoda. Idę. - Po chwili milczenia odpowiedziała nieco zrezygnowanym głosem Hipsterka.



środa, 16 maja 2012

Ej!


12 luty 2012, godz. 7.16, Lotnisko w Bergamo  

- Ej! Stefan! Patrz! Tam! Ten gość! To przecież ten zbok co ci zrobił... eee... no wiesz... ten co z tobą był w tym pomieszczeniu! - Na poły podniecony a na poły przestraszony Qorba mocno szarpał za ramię przyjaciela. Uff, odetchnął wyraźnie zestresowany Stefan. Kiedy poczuł, że ktoś szarpie go za ramię, spodziewał najgorszego. Ale na szczęście to był tylko Qorba. Spojrzał w kierunku wskazanym przez przyjaciela. Gęsta szczecina na jego głowie stanęła dęba. - O cholera! To on! - Nie miał wątpliwości co do tego, że człowiek stojący kilkanaście metrów przed nimi to jego zeszłotygodniowy prześladowca. - Znowu paraduje w błyszczącej kurtce.
- Ale dziś nie założył gumowych rękawiczek - puścił mimochodem Qorba, ale czując, że uwaga była nie na miejscu, zaraz dorzucił - sorry. 
- Spoko! Ale musimy coś zrobić, żeby uniknąć kontaktu z tym palantem.
- Racja! To co robimy?

Stefan nie zdążył nic odpowiedzieć gdyż w tym właśnie momencie mały Papyl, który również zauważył Błyszczącą Kurtkę, krzyknął:   
- Tato! Patrz! Tam stoi ten pan, który cię zrobił w konia w d...  
- Ciiii - Stefan nie pozwolił dokończyć synowi, gdyż w natychmiastowym odruchu zasłonił mu dłonią usta. -  Nie krzycz tak - syknął przez zęby.
- Kurde, chyba nas zauważył! - wyszeptał przerażony już nie na żarty Qorba.
- O fuck!  

.

poniedziałek, 14 maja 2012

Cholerne lotnisko!


12 luty 2012, godz. 7.15, Lotnisko w Bergamo  

Cholerne lotnisko! Cholerne Bergamo! Wchodzący właśnie do sali odpraw lotniska w Bergamo Stefan, wzdrygnął się z obrzydzeniem na samą myśl o tym, że oto wraca z powrotem do miejsca, gdzie raptem kilka dni temu legła w gruzach jego pewność siebie. Gdzie zawalił się jego dotychczasowy system wartości. Gdzie ciemna strona tego świata obnażyła swe błyszcząco-gumowe, spocone oblicze.

Wydawało mu się, że przez ostatnie dni zdążył się już jako tako pozbierać i dojść do siebie. Piękna pogoda, całodzienne szusowanie na nartach, miła przyjacielska atmosfera oraz  hektolitry Jägermeistera sprawiły, że już prawie zapomniał o tym co go spotkało.

Jednak teraz, po przekroczeniu progu lotniska, wszystkie koszmary wróciły. Krew intensywnie pulsowała w jego skroniach. W uszach dudnił mu obleśny śmiech, mlaskanie i postękiwanie funkcjonariusza-zboczeńca. Znowu słyszał, wwiercający się w uszy niczym wiertarka Stihl, dźwięk pocierania o siebie dłoni uzbrojonych w lateksowe rękawiczki. Nie! To już przeszłość! Pomyśl o czyś przyjemnym! Próbował rozgonić nękające go dźwięki i obrazy. Ale nic z tego. Przeklęte miejsce! Przed oczami stanęła mu teraz fotografia, która zapoczątkowała lawinę wydarzeń! Qorba i ten włoski typek siedzący na ławce. Po co ja robiłem to zdjęcie!? No po co!? Ale dobra, weź się w garść. Musisz tylko przejść przez odprawę, wejść do samolotu i pa pa makaroniarze!

Szedł tak w kierunku kolejki ludzi czekających na odprawę bagażu, a jego myśli, chcąc nie chcąc, krążyły wokół wydarzeń sprzed tygodnia.
- Ej! - Usłyszał zza pleców dziwnie znajomy głos. Jednocześnie poczuł, że ktoś mocnym uściskiem złapał go za ramię. O shit, pomyślał. Zaczęło się. Przez ułamek sekundy wahał się czy odwrócić głowę. Bał się co będzie, gdy znów zobaczy to przerażające, lśniące od potu oblicze...  




wtorek, 8 maja 2012

Jakoś to będzie

12 luty 2012, godz. 6.45, Trasa z Montecampione do Bergamo  

- Stefan, jak już będziemy na lotnisku to, błagam cię, nie rób żadnych zdjęć! - Wyraźnie zaniepokojona Papyla po raz enty napomniała swojego męża. - I nie śmiej się głośno! Proszę cię!
- Spoko, spoko! - Odburknął, nieco już zirytowany natarczywością żony, Stefan.
- I nie rozglądaj się na boki. I pamiętaj...
- Dobra już, dobra. Nie będzie problemu. Nie ma Jägera, nie ma problemu! Ha ha! - Stefan próbował dodawać sobie otuchy a mimo to czuł się ciągle nieswojo. Powrót na lotnisko w Bergamo napawał go coraz większym niepokojem. Z jednej strony pocieszał go fakt, że tego dnia, po raz pierwszy od prawie tygodnia, nikt z grona przyjaciół nie wziął do ust nawet kropli Jägermeistera. Eliminuje to problem niekonwencjonalnego zachowania kogoś z naszej grupy, pomyślał. Z drugiej jednak strony zdawał sobie sprawę, że wypadki na lotnisku mogą potoczyć się w sposób nieprzewidywalny. Co będzie jak natkną się na Błyszczącą Kurtkę, który może właśnie w tej chwili krąży po lotnisku jak wygłodniała hiena i szuka ofiary? Przed oczami ujrzał spoconego typa o rzadkich, poklejonych włosach, wkładającego gumowe rękawiczki. Przez kark przebiegł mu dreszcz. Poczuł też mrowienie w okolicach zwieraczy. Przez chwilę żałował, że nie mają Jägera. Chociaż łyka. Tak dla kurażu. Zaraz jednak stwierdził, że bez alkoholu jest jednak większa szansa na bezawaryjne przejście przez lotnisko. Jakoś to będzie, pomyślał.

- Nie martw się, jakoś to będzie. - Baldziu próbował podnieść na duchu zmartwioną Papylę.
- Taaa, jakoś to będzie - mechanicznie powtórzył, zamyślony jak nigdy Qorba. Boże, byle nie ja, pomodlił się w duchu. Podświadomie czuł, że na lotnisku coś się wydarzy. Bał się.

- Patrzcie! Widać już lotnisko! - Wykrzyknął, bacznie obserwujący drogę, Papyl.


.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Dzięki Bogu!


10 luty 2012, godz. 5.45, Apartament La Splaza, Ośrodek narciarski Montecampione

- AAAAAAAAAAA!
- Hej Qorba! Obudź się! Qorba! Qorba! - Baldziu coraz mocniej szarpał rzucającego się po łóżku brata. - Obudź się, no!
- AAAAAAAAAAA!
- Qorba! Obudź się! EJ! - Tym razem Baldziu nie wytrzymał i pacnął brata dłonią w policzek.
- O! Baldziu?! To ty!? - Spocony i przerażony Qorba wreszcie otworzył oczy. - Dzięki Bogu! Uff!
- Co jest? Coś ci się śniło? Wyglądałeś jakbyś zobaczył ducha!
- Gorzej. Śniło mi się, że jestem tam ... no wiesz... w tym pomieszczeniu na lotnisku.
- Auu! Faktycznie nic miłego! No ale już dobrze! Już dobrze!
- Daj mi wody... Dzięki..

- Wiesz, boję się trochę jak to będzie w niedzielę, kiedy będziemy  z powrotem  na lotnisku w Bergamo. Może dlatego miałem taki koszmarny sen?
- Ja też odczuwam lekki niepokój. No ale nie mamy innego wyjścia. Musimy stawić czoło przeznaczeniu.
- I tego się właśnie obawiam...

niedziela, 22 kwietnia 2012

Gul gul!

05 luty 2012, godz. 9.05, Pomieszczenie dla personelu na lotnisku w Bergamo 


- Mlask, mlask! Chlip! Chlip!
- What are you doing!?
- Eeee, hehe, hehe! Dont łory! Ju łil endżoj it! Hehe!
- Hej! What's going on!? Zostaw mnie! Co robisz!
- Chrum Chrum! Hehe!  Kwi kwi!
- CO ROBISZ!
- Hehe! Kaman! Chrum Chrum!
- NIEEEEEEE!
- He he! Gul gul! Miau! Tejk it bejbe! JES! Hmmmm!
- AAAAAAAAAAAA!
- JA! JA! JA! HEHE! JES!
- AAAAAAAAAAAA!




środa, 18 kwietnia 2012

Jaaa!

10 luty 2012, godz. 0.45, Apartament La Splaza, Ośrodek narciarski Montecampione


- ...no i wtedy mnie wypuścili. - Tymi słowami Stefan skończył swoją ponad dwugodzinną opowieść o wydarzeniach, jakie miały miejsce za drzwiami feralnego pomieszczenia dla personelu na lotnisku w Bergamo.
- Jezu! - wykrztusiła wyraźnie wstrząśnięta Papyla.
- Polej! - Qorba również nie krył emocji, jakie wzbudziła w nim opowieść kolegi.
- Jaaa! - Wyszeptał pod nosem Papyl, który wcale nie spał, tylko zza drzwi podsłuchiwał rozmowę dorosłych.

- Słuchajcie, opowiedziałem wam to wszystko ale... mam prośbę... Wiecie, że mam wysoką pozycję zawodową, na którą pracowałem wiele lat. Rozumiecie: podwładni, klienci, kontakty, uszczelki i te sprawy. Jeżdżę samochodem, który nie zamarza nawet przy minus pięćdziesięciu... Wiecie, że gdyby to, co wydarzyło się na lotnisku, dotarło do publicznej wiadomości, to... no... wiecie.... byłbym w nieciekawej sytuacji. Pytania, sugestie, wyjaśnienia, domniemania, niejasności, insynuacje... Rozumiecie o co chodzi...
- No nie całkiem... - Qorba nie za bardzo nadążał za tokiem rozumowania przyjaciela. - Przecież tam na lotnisku oni cię tylko...
- Właśnie! - przerwał mu Stefan. - Właśnie o to mi chodzi... żeby... no... proszę was... aby to wszystko, co opowiedziałem, pozostało miedzy nami... OK?
- No dobra! Jak chcesz! Ale nie uważasz, że dla dobra ogółu i ku przestrodze prawda o Bergamo powinna ujrzeć światło dzienne? - Qorba dalej nie mógł zrozumieć dlaczego Stefan chce aby przyjaciele spuścili na tą sprawę zasłonę milczenia. - Zachowujesz się jak Tusk w sprawie Smoleńska!
- Jeżeli tak chce, to musimy uszanować jego wolę. - Baldziu udzielił koledze dyplomatycznego wsparcia.
- Dokładnie - potwierdził Stefan. - Dlatego musicie złożyć przysięgę...  Śluby milczenia!


poniedziałek, 16 kwietnia 2012

No więc było tak...

9 luty 2012, godz. 22.30, Apartament La Splaza, Ośrodek narciarski Montecampione


- Kto zrobił taki syf na blacie!? - Papyla z czynienia wyrzutów pozostałym lokatorom apartamentu uczyniła już małą tradycję. Była mocno sfrustrowana ciągłym wzrostem entropii wśród gorących kubków, zupek chow-chow i innych potraw instant, które w liczbie kilkudziesięciu zalegały na blacie kuchennym. Od dnia przyjazdu do Montecampione robiła porządek kilka razy dziennie a i tak po chwili był bałagan.
- Przecież dzisiaj po obiedzie wszystkie zupki ułożyłam według smaku!
- No to teraz możesz je ułożyć według producenta! Buaaahaahaa! - Qorba najwyraźniej akceptował nieład, jaki panował w living roomie apartamentu, który dzielił z przyjaciółmi. - Napij się, to może zmieni się twoja percepcja porządku!
- Jesteście nudni! - Powiedziała z wyrzutem Papyla. Nikt nie chciał docenić jej starań w obszarze "ład i porządek". A przecież nic tak nie wkurza rodowitych rybniczanek, jak brak nieskazitelnej sterylności w pomieszczeniach, w których przebywają.
- Możesz nam powiedzieć dlaczego jesteśmy nudni?
- Nic tylko pijecie, gracie w karty i robicie bałagan!
- No to różnimy się tym, że ty pijesz, grasz w karty i sprzątasz! Buaaahaahaa!
- Dobra, dajcie już spokój, - Baldziu przerwał potyczkę słowną przyjaciół i rozlewając obficie Jägermeistera do kubków, dodał: - myślę, że już najwyższa pora żeby Stefan opowiedział nam, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy na lotnisku.
- Nooo, - przytaknęli jednomyślnie pozostali towarzysze.
- A Papyl już śpi? - Stefan chciał się upewnić, że w kręgu potencjalnych słuchaczy pozostały jedynie osoby pełnoletnie.
- Śpi.
- No to opowiem.

- No więc było tak...




piątek, 13 kwietnia 2012

Jaacię!


7 luty 2012, godz. 8.30, Apartament La Splaza, Ośrodek narciarski Montecampione


- Ty! Zobacz co on napisał na naszej klasie! - Zszokowana Papyla podała swojego iPhone'a mężowi.
- Jaacię! - Wykrzyknął Stefan - Papyl! Papyl! Chodź tu zaraz!
- Po co?
- Choć tu, ale już!
- Ale teraz nie mogę! Gram na tablecie!
- Co ja powiedziałem!? Natychmiast do mnie!
- Noo! Co się stało?
- Coś to napisał na naszej klasie?
- No co? Nic.
- NIC!? A co to jest!?
- No przecież sam mówiłeś, że wyruchać to inaczej zrobić w konia!
- Żebyś mi więcej takich rzeczy nie wypisywał! Masz karę! Zakaz grania na tablecie przez cały dzień!
- A na twoim iPhone'ie mogę?
- Nie denerwuj mnie!
- A na mamy?
- PAPYL! Ani na moim ani na mamy!


- Wujku Qorba?
- Tak?
- Mogę zagrać na twoim telefonie?

czwartek, 12 kwietnia 2012

Śmigaj w dół!

 6 luty 2012, godz. 10.00, Ośrodek narciarski Montecampione, 1200 m n.p.m

- Tato?
- Taaa?
- A co to znaczy kogoś wyruchać?
- Hmm.. Jakby ci to powiedzieć... To znaczy... Zrobić kogoś w konia. Oszukać. Wykołować. Rozumiesz?
- Aha...

6 luty 2012, godz. 10.20, Ośrodek narciarski Montecampione, 1800 m n.p.m 

- Tato?
- Taaa?
- No ale jak można zrobić kogoś w konia w dupę?
- E?
- No bo wujek Qorba powiedział, że na lotnisku w Bergamo wyruchali cię w dupę!
- Nie gadaj tyle tylko śmigaj w dół!

6 luty 2012, godz. 20.05, Internet, portal społecznościowy nk.pl   

"Mojego tatę zrobili w konia na lotnisku w Bergamo! Za nic! Normalnie za nic!"



.


poniedziałek, 9 kwietnia 2012

E tam!

5 luty 2012, godz. 10.00, Trasa z Bergamo do Montecampione  

- Hej! Stefan! Powiedz, co tam się działo w środku? - Baldziu nie posiadał się z radości, widząc, że przyjaciel doszedł już do siebie. Był też przy tym bardzo ciekaw, co tak na prawdę wydarzyło się na lotnisku w Bergamo.
- E tam! Niiic!  Potem wam opowiem. Zdrowie!
- Ale po co wzywali lekarza? - Papyla również nie mogła się doczekać rozwiązania zagadki.
- Pijmy!
- A dlaczego ten pan miał gumowe rękawiczki? - Drążył temat dociekliwy Papylek.
- Dajcie mu spokój! - Qorba widząc, że Stefan nie ma ochoty na snucie opowieści, wyrwał butelkę z rąk Papyli, pociągnął solidnego łyka i dodał - Bania!  

W czasie jazdy autokarem, towarzysze podróży ochłonęli nieco i powoli zapominali o wydarzeniach, jakie miały miejsce na lotnisku. Gawędząc o niczym, uzupełniali intensywnie stężenie Jägermeistera we krwi. Na tyle intensywnie, że pod koniec półtoragodzinnej podróży Qorba zadał siedzącej przed nim Rezydentce pytanie:

- Czy w kokpicie jest generał Błasik?


.

czwartek, 5 kwietnia 2012

Mamy jeszcze Jägera?

5 luty 2012, godz. 9.50, Lotnisko w Bergamo.


Wbrew przypuszczeniom Qorby to nie gumowe rękawiczki były tym, co Włoch wyciągnął z kieszeni. Po kilkudziesięciu sekundach bezowocnych poszukiwań, kiedy atmosfera stała się już tak napięta, że prawie nieznośna,  Błyszcząca Kurtka wygrzebał w końcu z tylnej kieszeni spodni niewielki przedmiot w kształcie karty kredytowej i bezczelnie się uśmiechając wręczył go Papyli.
- Jor hazbend forgot his ajdi.
- Och... Aha... Thanks - wykrztusiła zaskoczona Papyla.
Po przekazaniu dowodu osobistego włoski intruz natychmiast odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem oddalił. Również umundurowany strażnik odstąpił od blokowania drogi grupie Polaków.

- I to wszystko? Jesteśmy wolni? - z niedowierzaniem zapytał Qorba.
- Na to wygląda - odpowiedziała Hipsterka.
- No to może przejdziemy w końcu do autokaru - zaproponowała na poły zdziwiona na poły zirytowana Rezydentka.

W tym momencie zza pleców przyjaciół dobiegł znajomy głos:
- Mamy jeszcze Jägera? - Stefan stał tak jak gdyby nigdy nic, trzymając w ręku swojego iPhone'a. Z jego twarzy zniknął "brak wyrazu", a jeszcze przed chwilą zwichrowane oczy wróciły na swoje normalne orbity.

Kyrie eleison, powiedziała w duchu Papyla. Jest zdrów! Wyciągnął iPhone'a.    


.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Łel...

5 luty 2012, godz. 9.47, Lotnisko w Bergamo.

Byli już prawie w drzwiach, kiedy biegnący za nimi Błyszcząca Kurtka, widząc, że może ich nie dogonić, zaczął dawać znaki stojącemu przy wejściu umundurowanemu strażnikowi. Ten w mig zrozumiał o co chodzi i zastąpił drogę wychodzącym właśnie z lotniska Polakom. No to mamy przechlapane, pomyślał Qorba. Baldziu  w przypływie desperacji  próbował zagadać do strażnika po włosku ale ten zdawał się go nie słyszeć. Stał wyprostowany jak struna i uśmiechał się zadowolony z dobrze wypełnionego obowiązku. Tymczasem Błyszcząca Kurtka, zasapany i jeszcze bardziej spocony, dotarł do grupy polskich przyjaciół stojących przed wejściem. Stali teraz wpatrując się bez słowa w dyszącego ciężko przeciwnika. Pogodzeni ze swoim losem, czekali na wyrok. Ciekawe kto teraz, pomyślał Qorba. Ja czy Baldziu? W sumie co za różnica, pewnie wychędożą nas obu. Byle by tylko małego Papyla oszczędzili. Na tą myśl dreszcz przebiegł Qorbie po plecach.

Tymczasem Błyszcząca Kurtka doszedł już prawie do siebie. Opanował drżenie nóg i uregulował oddech. Stanął naprzeciw Papyli i zapytał wskazując na Stefana:
- Is dis jor hazbend?
- Yes. - Papyla niepewnie skinęła głową.
- Łel... -   Gdy Włoch usłyszał potwierdzającą odpowiedź, zaczął nerwowo czegoś szukać po kieszeniach.

Czego on szuka, pomyślała Papyla. Qorba już wiedział. Gumowe rękawiczki! Ten zbok zaraz wyciągnie gumowe rękawiczki!  


.

czwartek, 29 marca 2012

Lepiej stąd spadajmy!

5 luty 2012, godz. 9.46, Lotnisko w Bergamo.

Faktycznie, w miejscu wskazanym przez Papyla stał Błyszcząca Kurtka i rozmawiał z jakimś mężczyzną w mundurze. Surowy wyraz twarzy rozmówcy oraz dystynkcje na pagonach wskazywały na to, że jest on oficerem. Błyszcząca Kurtka tłumaczył coś swojemu zwierzchnikowi, nerwowo przy tym gestykulując. Raz za razem wskazywał w kierunku grupy Polaków. Kiedy oficer skinął nieznacznie głową, mówiąc przy tym coś do swojego podwładnego, ten bez zastanowienia szybkim krokiem zaczął iść w kierunku grupy Polaków.

Z uwagą obserwujący tą scenę przyjaciele zrozumieli, że to jeszcze nie koniec horroru.
- Ups! Lepiej stąd spadajmy, bo widzę, że włoskie zboki nabrały większej ochoty na bunga-bunga w słowiańskie odbyty.- Qorba nie miał wątpliwości co do zamiarów przeciwnika. - Szybko! Gdzie ten autokar!? Zwijamy się!
- Tam! - wskazała ręką zdezorientowana Rezydentka. - Ale o co chodzi?!
- Raz dwa! Spadamy! Niech pani pomoże prowadzić naszego kolegę! Byle stąd wyjść!

 Nie zważając na zaskoczone miny przechodzących obok ludzi, przerażeni towarzysze niedoli kierowali się teraz w stronę drzwi wejściowych, torując sobie drogę pokrzykiwaniem - Z drogi! Uwaga!  - Mimo, że robili co mogli, to z masą bagażów i bezwładnym Stefanem na karku poruszali się jednak niezbyt szybko.

- Łejt! Łejt! - Błyszcząca Kurtka, widząc pośpiech grupy Polaków, przyspieszył kroku i teraz już nie szedł w ich kierunku a zaczął biec. - Hej! Stop! Łejt!

Słysząc głos Błyszczącej Kurtki, Qorba poczuł mrowienie w okolicach zwieraczy...

środa, 28 marca 2012

Co się stało temu panu?

5 luty 2012, godz. 9.45, Lotnisko w Bergamo.

Próby wyrwania Stefana ze szpon nirwany w jaką popadł po spotkaniu tête-à-tête z pracownikami lotniska w Bergamo w dalszym ciągu nie przynosiły rezultatu.
- Słuchajcie, trzeba go stąd wyprowadzić, bo i tak na razie niczego się od niego nie dowiemy - rzucił rzeczowo Baldziu. - Wy go weźcie pod ręce, - zwrócił się do Papyli i Hipsterki, - ja wezmę walizkę, a ty Qorba, zabierz jego narty.

Grupa przyjaciół ruszyła w kierunku wyjścia. Procesję otwierały kobiety prowadzące Stefana. Za nimi szedł wpatrzony w swój tablet Papyl, a stawkę zamykali obładowani jak marokańscy Berberzy bracia G. Byli już o kilkanaście kroków od wyjścia, kiedy zza pleców dobiegł ich cieniutki kobiecy głosik.
- Przepraszam, czy państwo może z wycieczki narciarskiej do Montecampione?
- E... Tak. - Mechanicznie odpowiedział zaskoczony Baldziu.  
- Witam. Jestem rezydentką biura "Ski 4 Faggots". Czekam na państwa już dobre pół godziny. Na zewnątrz stoi autokar. - Młoda kobieta wyciągnęła dłoń w kierunku Baldzia. Mimo uśmiechu na twarzy, dało się odczuć nutę poirytowania w tonie jej głosu. - Ale.. co się stało temu panu? - Zauważywszy Stefana, niepewnie wskazała w jego kierunku.
- Po pierwsze, to jak pani poznała, że jesteśmy z Polski? Przecież nie nosimy wąsów! - Qorba był wyraźnie zdziwiony faktem, że ich narodowość została tak bezbłędnie rozpoznana. - A po drugie, to pani tam sobie spokojnie czekała przed autokarem a nam tu wychędożyli kolegę, - dodał z wyrzutem w głosie.
- Słucham?
- WYRU... - Qorba chciał użyć bardziej zrozumiałego synonimu ostatniego swojego słowa, ale jego brat, momentalnie wtrącił się do dyskusji, zakrywając mu przy tym usta.
- Pani pozwoli, że ja wytłumaczę. Otóż naszego kolegę zabrano... eee....chyba na kontrolę osobistą.... a po wypuszczeniu... O! Wygląda tak! Rain Man! - Baldziu wskazał na Stefana. Papyla, słysząc słowa Rain Man,  odruchowo przyłożyła dłoń do ust.              
- Ale jak to na kontrolę? 

- Ej! Patrzcie! - podniecony głos Papylka przerwał dyskusję.  - Tam! To ten pan od gumowych rękawiczek!


.






   

niedziela, 25 marca 2012

Dobre i to!

5 luty 2012, godz. 9.40, Lotnisko w Bergamo. 


- Stefan! Ocknij się! Stefan! Stefan! - Papyla coraz silniej potrząsała swoim małżonkiem. Niestety Stefan od momentu wyjścia z pomieszczenia dla personelu nie wykazywał chęci do kontaktu z otoczeniem. W ogóle nie reagował na żadne bodźce. Stał nieruchomo, wpatrywał się przed siebie i albo dłubał w nosie albo obgryzał paznokcie. Jego żona zauważyła też, że jej ukochany nabawił się lekkiego rozbieżnego zeza. Ale nie to najbardziej niepokoiło Papylę. Odkąd jej mąż do nich dołączył, a było to już dobre kilkanaście minut temu, ani razu nie wyciągnął z kieszeni swojego iPhone'a. To nienormalne, pomyślała. Albo zabrali mu telefon albo Qorba miał rację. Tam musiało się wydarzyć coś strasznego. Papyla odruchowo zasłoniła ręką usta.

- Daj mu z liścia, to może się obudzi. - Jak przystało na Qorbę, jego rada była z gatunku tych radykalnych.
- Przestań! Dość się chłopak już nacierpiał! - Baldziu z irytacją przyjął propozycję swojego brata.
- Przecież nie chce go ruchać od tyłu tylko ocucić! - Bronił się Qorba, urażony ostrą reakcją z jaką spotkał się jego pomysł.
- Dobra, dobra! Wymyśl coś lepszego.
- W takim razie może dajmy mu Jägera? - Tym razem Qorbie wydawało się, że to znakomity sposób na ożywienie kolegi. Ale po krótkiej analizie sytuacji, doszedł do wniosku, że to jednak nie najlepsze rozwiązanie. Szkoda marnować Jägera, pomyślał i nie czekając na reakcję towarzyszy, sam sobie odpowiedział na zadane pytanie. - E! Może lepiej jednak nie!

Mały Papyl, który w pierwszej chwili rzucił się na szyję Stefana, widząc jego brak reakcji, odwrócił głowę, spuścił smutne oczy i przeszukawszy walizkę ojca, którą ktoś w międzyczasie wystawił przed drzwi pomieszczenia dla personelu,  wyciągnął swój tablet. Tata jest jakiś dziwny, pomyślał. Ale przynajmniej odzyskałem tablet! Dobre i to!


.

piątek, 23 marca 2012

Tabula rasa


5 luty 2012, godz. 9.28, Lotnisko w Bergamo.

Bez wątpienia zombie, którego właśnie zobaczyli przed drzwiami pomieszczenia dla personelu, był ich towarzyszem podróży, Stefanem. Miał kurtkę Stefana, spodnie Stefana i buty Stefana. Ale zdecydowanie nie był TYM Stefanem, pewnym siebie wesołym czterdziestolatkiem, który przed kilkunastoma minutami zniknął w otchłani tamtego feralnego pomieszczenia.

Oczom towarzyszy ukazała się teraz przygarbiona, trzęsąca się karykatura człowieka. Stefan stał jak paralityk i nerwowo obgryzał paznokcie. Jego rozbiegane oczy  bezładnie omiatały ściany i sufit sali odbioru bagażu lotniska w Bergamo. Ale tym co najbardziej przerażało patrzących na niego przyjaciół był wyraz twarzy Stefana ... a właściwie... brak jakiegokolwiek wyrazu. Zero! Pustka! Tabula rasa!    

- Kononowicz - wyrwało się Baldziowi, ale zorientowawszy się, że popełnia foux pas, jak przystało na prawdziwego dyplomatę, natychmiast dodał  -  Eeee, znaczy.... dobrze, że już po wszystkim, nie?

- Dostał od tego wszystkiego kociej mordy. Słyszałem o takich przypadkach. - Skwitował wygląd kolegi, poruszony do głębi Qorba. Widząc jednak, że stojąca obok Papyla w reakcji na usłyszane właśnie słowa omal nie zemdlała, dorzucił szybko: - nie martw się z biegiem czasu się przyzwyczaisz.

- Hej! Tutaj! - Machając ręką, Hipsterka zawołała do stojącego w drzwiach Stefana.

Dwie wielkie błyszczące łzy spłynęły po policzkach małego Papylka...

środa, 21 marca 2012

Stefan! Stefan?

5 luty 2012, godz. 9.25, Lotnisko w Bergamo.

- Jest! Jest! Tata! - Radosny głos małego Papylka wyrwał pozostałych towarzyszy podróży z letargu w jaki wpadli wpatrując się w stronę, w którą pobiegł Błyszcząca Kurtka. - Tata? - Dodał po chwili, tym razem już znacznie bardziej niepewnym głosem.

- Och! Stefan! - W pierwszej chwili zawtórowała synowi Papyla. Zaraz jednak krzyknęła z przerażeniem - Aaaaaa! - Po czym stałym już zwyczajem zakryła dłonią usta.

- Steeefan? - Hipsterka nie mogła uwierzyć w to co widzi.

- Eee, yyy... - na widok Stefana język Baldzia zupełnie skołkowaciał, przez co jego właściciel nie był w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Zazwyczaj mętny obraz, jaki dawało mu jedno oko, był teraz wyraźny i ostry niczym transmisja w jakości Full HD. To niemożliwe! Pomyślał, w dalszym ciągu nie wierząc w przekaz jaki właśnie docierał do jego mózgu.

- Goddamn it! Co oni mu zrobili!? - Z reguły trudny do wyprowadzenia z równowagi Qorba tym razem był wyraźnie wstrząśnięty.

Zaiste, to co teraz widzieli było wstrząsające...


.

poniedziałek, 19 marca 2012

Costa Concordia

5 luty 2012, godz. 9.20, Lotnisko w Bergamo.

- Dobra, już dobra. Pomyliłem się. To nie Stefan. Ale podobny! Sam powiedz? - Qorba po dokładnym obejrzeniu czarnoskórego delikwenta, którego przed momentem wziął za swojego towarzysza, przyznał się do pomyłki.
- Taaa! Normalnie dwie krople wody! Jeśli już, to bardziej przypomina posłankę Grodzką niż Stefana! - Drwił z brata Baldziu.
- No właśnie! A przecież Stefan jest trochę podobny do posłanki Grodzkiej, więc mogłem się z tej odległości pomylić. - żachnął się Qorba.

- Hej! Patrzcie! - Zawołała Hipsterka, wskazując na drzwi. W tej właśnie chwili z pomieszczenia dla personelu wyszedł lekarz i szedł teraz w kierunku wyjścia. Zza jego pleców wyłonił się Błyszcząca Kurtka i potrącając idącego przed nim lekarza oraz stojącego obok murzyna pobiegł gdzieś szybkim krokiem.

- Co się dzieje!? Gdzie on polazł!? Gdzie Stefan!? - Papyla była coraz bardziej znerwicowana i zdezorientowana.
- Wyglądał na zdenerwowanego i... chyba był jeszcze bardziej spocony. - Ocenił wygląd przeciwnika Baldziu.
- To jasne! Narobił marasu a teraz ucieka. Zupełnie jak ten cały Schettino z Costa Concordia! - analiza sytuacji "made by Qorba" była jak zwykle błyskawiczna.
- Musiało mu się bardzo spieszyć bo nie zdążył zapiąć rozporka. - Zauważyła, najbardziej spostrzegawcza z całego towarzystwa, Hipsterka.

- Kyrie eleison! - zawołała tego dnia po raz drugi Papyla.

.

piątek, 16 marca 2012

Ha! Ha!

5 luty 2012, godz. 9.18, Lotnisko w Bergamo.

- Ha! Ha! Qorba! Co ty pleciesz, przecież tam stoi murzyn! - Baldziu był wyraźnie rozbawiony zestawieniem tego co właśnie widział ze słowami swojego brata.
- Wiedziałem, że to zwyrodnialcy, ale że zrobią murzyna z Polaka, patrioty, katolika!? Tego bym się nie spodziewał!
- Nie strasz dzieciaka! - Papyla doszła już do siebie po pierwszym szoku kiedy, zamiast męża, w drzwiach pomieszczenia dla personelu ujrzała czarnoskórego mężczyznę.
- Przyjrzyjcie się dokładnie. Ma rysy Stefana! - upierał się przy swoim Qorba. - Tylko karnacja mu nieco ściemniała, nos poszerzył a usta uwydatniły. Jak mu się zmieniły inne partie ciała, tego niestety nie jestem w stanie powiedzieć.
- Nie dawajcie mu już więcej Jägera. - Hipsterka krótko skwitowała wnikliwą analizę antropologiczną swojego stryja.

- Mamusiu, ja nie chcę taty murzyna!

.

czwartek, 15 marca 2012

Uduchowione wizje

5 luty 2012, godz. 9.16, Lotnisko w Bergamo.

- Policja, Delicja! A siwo se wymiata!

No nie! Co ten palant robi, pomyślał Qorba. Żeby śpiewać na lotnisku? Kur....de! Ta Unia Europejska zmierza ku przepaści. Niby tacy cywilizowani a najpierw spocony zbok w odblaskowej kurtce zagina parol na biednego Stefana a teraz jakiś błazen śpiewa na lotnisku... Gorsze zoo niż u nas w sejmie.

Niestety Qorba nie zdawał sobie sprawy z tego, że obraz śpiewającego mężczyzny istniał wyłącznie w jego mózgu i był wypadkową jego bujnej wyobraźni i spożytego w tym dniu Jägermeistera. W rzeczywistości obserwowany przez Hipsterkę mężczyzna nawet się nie odwrócił, tylko szybko zniknął w tłumie pasażerów, który własnie wlewał się do hali odbioru bagażu lotniska w Bergamo.

Uduchowione wizje, jakich aktualnie doznawał Qorba, zostały nagle brutalnie przerwane przez Papyla, który zawiedzionym głosem zawołał - To nie Tata! - Chłopak wskazał na postać, która własnie stanęła na progu pomieszczenia dla personelu. Qorba powiódł wzrokiem za wskazaniem Papyla. To co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. - Niestety Papylku, to JEST twój Tata. - powiedział ze smutkiem.

- Kyrie eleison - wyszeptała Papyla, jedną dłonią zakrywając usta a drugą czyniąc znak krzyża...


.

wtorek, 13 marca 2012

Tysiące myśli

5 luty 2012, godz. 9.15, Lotnisko w Bergamo.

Stali teraz jak zahipnotyzowani i wlepiali wzrok w powiększającą się powoli szczelinę w drzwiach. W ich głowach kołatało tysiące myśli...

No szybciej! Szybciej! Dlaczego tak wolno! Otwierajcie te drzwi! No Wychodź! Papyla z wielką obawą, z drżącym sercem, ale też z ufnością, wpatrywała się w niepozorne a jednak szczególne drzwi pomieszczenia, w którym zamknęli jej mąża. Nie mogła doczekać się kiedy znów zobaczy swojego ukochanego.

Hurra! Cieszył się mały Papyl. Nie do końca wiedział co się dzieję. Nie do końca rozumiał te wszystkie skompilowanych słowa, których używał wujek Qorba. Berlusconi? Bunga-bunga? Penetracja? Hemoroidy? Wyruchać? Od tyłu? Co to wszystko może znaczyć!? Nie ważne! Przecież wyraźnie czuł, że coś niebezpiecznego groziło jego tacie. Teraz zaś radował się szczerze z tego, że niebezpieczeństwo dobiegło końca. Tata wróci! Wszystko będzie dobrze! I odzyskam mój tablet, który jest walizce!

WOW! Niezłe ciacho! Pomyślała Hipsterka kiedy, wpatrując się intensywnie w drzwi, kątem oka dostrzegła przechodzącego nieopodal przystojnego mężczyznę. Wygląda zupełnie jak Gerard Piqué... Nie! Iker Casillas! A może jednak Gerard...

Muszę siku! Ani umysł ani wzrok Qorby nie były w stanie skupić się na otwartych coraz szerzej drzwiach. Jego organizm dawał mu wyraźny sygnał: szukaj kibla!

Rozglądając się w poszukiwaniu toalety Qorba spostrzegł, że Hipsterka z zaciekawieniem przygląda się jakiemuś przystojniakowi w typie hiszpańskiego piłkarza. Hmm... Gość wygląda zupełnie jak Iker Casillas... albo raczej Gerard Piqué... No, no... Nie ma co...

Nagle zauważył, że obserwowany mężczyzna, w znany tylko sobie sposób, wyczuł skierowany na niego wzrok Hipsterki. Odwócił się, spojrzał w jej kierunku, odsłonił w szerokim uśmiechu śnieżnobiałe zęby i ni stąd ni zowąd zaśpiewał:

- Nosa! Nosa! A siwo se wymiata!



.

poniedziałek, 12 marca 2012

Drzwi się otwierają!

5 luty 2012, godz. 9.10, Lotnisko w Bergamo.

- Ej! Wystarczy! Teraz moja kolej! - Qorba wyrwał butelkę z rąk koleżanki. - Mmmm - zamruczał, pociągając solidnego łyka. - Inna opcja jest taka, że mu hemoroidy pękły i musieli lekarza wzywać. - Dodał, podając butelkę Baldziowi.
- Ale on dotychczas nie miał żadnych problemów z hemoroidami! - Zaprotestowała Papyla.
- Nie miał, bo go nikt jeszcze... tego, no, wiesz... od tyłu. - Qorba wykonał charakterystyczny posuwisto-zwrotny ruch ręką. A że miał już do czynienia z proktologiem, to wiedział jak wygląda kliniczna odmiana bunga-bunga w gumowych rękawiczkach. - Uwierz mi, wiem co mówię. - Dodał tonem znawcy, marszcząc przy tym czoło i znacząco kiwając głową.
- Głupoty opowiadasz!
- Głupoty? Tak? No to po co wzywali lekarza?
- Może... - zaczął Baldziu.
- Taaa, wiem. -Przerwał mu natychmiast Qorba - Może mają procedury i tak dalej. Mówię wam, jedyna ich procedura to dorwać nieboraka i wyruchać od tyłu!
- Patrzcie! Drzwi się otwierają! - Stojący z boku Papyl krzyknął gwałtowanie, przerywając wywody Qorby. - Hurra! Tatę wypuszczają!

Wszyscy, jak jeden mąż, spojrzeli na otwierające się właśnie drzwi...


.

środa, 7 marca 2012

To jasne

5 luty 2012, godz. 9.06, Lotnisko w Bergamo.

- Qorba! Ty nie masz serca! Tam za drzwiami NIE-WIADOMO-CO robią mojemu mężowi, a ty tu chcesz spokojnie stać i popijać wódę!?
- Hola! Spokojnie! Po pierwsze, to ustaliliśmy już, że DOBRZE-WIADOMO-CO robią twojemu mężowi. Po drugie, i tak nie możemy nic zrobić. Po trzecie, nie wódę tylko Jägera. A po czwarte, napij się, to może lepiej zniesiesz to wszystko.
- Qorba ma rację. Łyknij Jägera, dobrze ci zrobi. - Baldziu służył, jak zawsze, dobrą radą.
- Ej! Nie gadajcie tyle, tylko patrzcie! Ktoś tam wchodzi! - Hipsterka wskazała na drzwi, za którymi zniknął Stefan. - Ty! Co jest!? Gość wygląda na lekarza!

Faktycznie, pod drzwiami pomieszczenia dla personelu stał człowiek, którego strój ewidentnie wskazywał na to, że jest albo lekarzem albo ratownikiem medycznym. Na szyi miał stetoskop, a w ręku trzymał pokaźnych rozmiarów torbę. Po chwili z pomieszczenia wychylił się Błyszcząca Kurtka i nerwowym gestem nakazał lekarzowi wejść do środka.

- To jasne. Stefan zemdlał podczas penetracji. - Qorba nie pozostawił towarzyszom złudzeń.
- Dawaj tego Jägera! - Papyla też już chyba nie miała złudzeń co do losów swojego męża...

wtorek, 6 marca 2012

Bunga-bunga

5 luty 2012, godz. 9.05, Lotnisko w Bergamo.

- Ciekawe czy gumę założył tylko na ręce? - zapytał retorycznie Qorba.
- Och! - Westchnęła ponownie Papyla. - Nie gadaj takich głupot!
- Jakich głupot! Jakich głupot! Bądź realistką. Widziałaś jak on wygląda? Jak patrzy, jak mówi, jak się śmieje? Dla mnie sprawa jest ewidentna. Przyuważył Stefana, przystojniaka w typie rumuńskiego playboya, i teraz chce z nim bunga-bunga. Zupełnie tak, jak ten ich premier, Berlusconi.
- Ale Berlusconi robił bunga-bunga z kobietami. - Wtrąciła Hipsterka.
- No i co? Ten tu preferuje bunga-bunga w wydaniu męskim.
- Ooooch! Musimy coś zrobić! - zawołała Papyla drżącym głosem.
- Ale co? - Zamyślił się Qorba. - Jak wejdę tam ja albo Baldziu, to mamy bunga-bunga jak w banku. No chyba, że nie jesteśmy w jego typie... Ale wolę tego nie sprawdzać. Może Ty pójdziesz tam z Hipsterką, co?
- O nie! A jak coś się stanie mnie albo Stefanowi, to co będzie z Papylkiem?!
- Słuchajcie, a może tam nic złego się nie dzieje? Może po prostu mają takie procedury, że muszą zakładać rękawiczki? - Baldziu, jako lokalny polityk, wierzył w praworządność i ufał w respektowanie praw człowieka. Zwłaszcza w sercu Unii Europejskiej.
- Taaa, a te procedury nazywają się bunga-bunga! Zejdź na ziemie bracie!
- Hmmm, w takim razie pozostało nam tylko czekanie... - Baldziu teatralnie zawiesił głos.
- No to może po Jägerku?

niedziela, 4 marca 2012

Co on robi?

5 luty 2012, godz. 9.00, Lotnisko w Bergamo.

Pierwszy szedł Mundurowy, Stefan zaraz za nim a stawkę zamykał Błyszcząca Kurtka. Kiedy pierwsi dwaj zniknęli już za drzwiami pomieszczenia dla personelu, idący na końcu Włoch, zamiast także wejść do środka, odwrócił się w kierunku obserwujących całe zajście towarzyszy Stefana, uśmiechnął szeroko, po czym zaczął coś wyciągać z kieszeni.

- Co on robi? - Zapytała zaniepokojona losem swojego męża Papyla.
- Nie wiem, wyciągnął coś z kieszeni. - Odpowiedział automatycznie Baldziu.
- To... chyba są gumowe rękawiczki? - Tym razem wtrąciła się Hipsterka. - Tak! Na pewno! On zakłada gumowe rękawiczki!
- Och! - Westchnęła Papyla, zakrywając dłonią usta.
- Mamusiu, po co temu panu gumowe rękawiczki? - zdezorientowany Papyl szarpał za rękaw Papylę.
- Będzie ruchał Tatę. - Wtrącił zza pleców Qorba, któremu w międzyczasie udało się wreszcie podnieść z ławki. - Biedne dziecko. - Dodał i pogłaskał nastroszoną czuprynę chłopca.

czwartek, 1 marca 2012

A niech tam!

5 luty 2012, godz. 9.00, Lotnisko w Bergamo.

Tymczasem próby pertraktacji, jakie czynili pozostali członkowie polskiej ekspedycji narciarskiej zakończyły się fiaskiem. Nie dość, że umundurowany Włoch nie chciał oddać dowodu osobistego, to jeszcze się upierał, że Stefan musi iść z nim. Na nic zdały się również zabiegi dyplomatyczne Baldzia, który miał nadzieję, że posługując się językiem włoskim, zmiękczy niezłomną postawę przeciwnika. Na domiar złego z pomieszczenia dla personelu wyszedł Błyszcząca Kurtka i wspierał teraz swojego kolegę w dyskusji. Zamaszyście gestykulując wskazywał na przemian, raz na Stefana, raz na drzwi pomieszczenia, do którego zaciągnął walizkę. Powtarzał w kółko:
- Ju mast goł łif us! Ju ar drank! Ju mast goł łif us! Ju ar drank!
- Hey! Who are you to insult me? - Atakował Stefan. - I am STEFAN, STE-FAN! The citizen of European Community! Respect me! I came from fatherland of Lech Wałęsa and John Paul II! Understood?!
- Ju mast goł łif us! Ju ar drank! DRANK!
- Drinking is the way to express my personality! We live in a free world!
- Chyba jednak będziesz musiał tam z nimi pójść. – Baldziu przerwał tyradę Stefana, bo zdał sobie sprawę z tego, że nie mają już innego wyjścia jak ulec żądaniom włoskich służbistów.
- E?
- Jak z nimi nie pójdziesz to wezwą posiłki i może być naprawdę gorąco.
- A niech tam, pójdę z nimi! – Zadecydował nagle Stefan. – Może będzie tam jakiś ich zwierzchnik, to wtedy mu wygarnę. - Zwrócił się do Włochów: - Ok! I'll go with you, but I want to talk with your boss! Understood?
- Okej! Okej! - Chórem przytaknęli włosi. A Błyszcząca Kurtka nieznacznie się uśmiechnął i zacisnął dyskretnie pięść na znak tryumfu. Widząc to, Stefan poczuł się nieswojo. Coś przeczuwał...

Wolnym krokiem, ze spuszczoną głową, jak jeniec na obcej ziemi, w asyście dwóch wrogo nastawionych nieprzyjaciół, zmierzał teraz w kierunku pomieszczenia dla personelu. Zmierzał po swoje przeznaczenie...

wtorek, 28 lutego 2012

ZDRADA!

5 luty 2012, godz. 8.55, Lotnisko w Bergamo.

- Mmmmmm! – Zamruczał Qorba, pociągając z butelki kolejny łyk Jägermeistera. Po wygranej batalii z bagażem siedział teraz na ławce i patrzył na zamieszanie panujące w hali lotniska w Bergamo. I coś go tknęło. Dlaczego nie dostrzegł tego wcześniej?! Tak, tak! To co ich dzisiaj spotkało do złudzenia przypominało mu inne tragiczne wydarzenia... Oto grupa Polaków, prawdziwych patriotów, wyrusza na obczyznę aby dumnie reprezentować swój kraj… I co? ZDRADA! Obrazy przelatywały mu teraz przez głowę jak w fotoplastykonie. Świt! Mgła! Tusk! Putin! Brzoza! Pull up! Pull up! ZDRADA! A jak zaczną nam strzelać w tył głowy?! Nieeee! Muszę działać, pomyślał. Szybko, bo będzie za późno! Pull up! Pull up! Usiłował poderwać maszynę swojego ciała. Pull up! Pull up! Niestety, było już za późno aby odejść na drugi krąg… Nie mógł się podnieść z ławki... Teraz już wiedział. Zostali zdradzeni o świcie!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Jeden-zero

5 luty 2012, godz. 8.50, Lotnisko w Bergamo.

- Spokojnie, na razie spróbujmy to załatwić metodami pokojowymi. – Baldziu jak zwykle nie tracił zdrowego rozsądku. Jako wielokrotny kandydat na radnego wiedział, co to jest dyplomacja i jak ją stosować w praktyce.
- E? – Spytał Qorba, dla którego sformułowanie „metodami pokojowymi” było w tym dniu zbyt trudne do zrozumienia – Znaczy się w ryj?
- Nie! Najpierw porozmawiamy! – Odparł z naciskiem Baldziu i żeby odwrócić uwagę brata dodał, wskazując na podajnik bagaży – Patrz! Twoja torba jedzie!
- Aha! - Qorba opuścił przyjaciół, podszedł do podajnika i zaczął się siłować ze swoim bagażem. Póki co bagaż był górą.

Uff, pomyślał Baldziu. Mało brakowało. Trzeba szybko rozładować napięcie, bo może to się źle skończyć. Ok. Działamy!
- Stefan, podejdź do tego w mundurze i spróbuj z nim porozmawiać. Dowiedz się o co im chodzi. Tylko proszę cię grzecznie! Ja pogadam z tym spoconym.
- Okej. – Zgodził się Stefan i podszedł do Mundurowego.
- A ty, – tym razem Baldziu zwrócił się do Hipsterki, – zajmij czymś Qorbę, bo jak tutaj wróci, to może być znowu gorąco.
- Dobra! Zagram z nim w Angry Birds. To go powinno zająć.
- Nie! Lepiej wyciąg z mojej walizki Jägera i daj mu się napić.

Zajęty rozmową Baldziu nie zauważył, że Błyszcząca Kurtka korzystając z chwilowej nieuwagi Polaków, ominął ich i szybkim krokiem kierował się w stronę drzwi z napisem „Solo per il personale”.
- Halo! Signore! – Zawołał. Ale signore Błyszcząca Kurtka już go nie słyszał. Znikał właśnie za drzwiami pomieszczenia dla personelu. Jeden-zero dla makaronów, pomyślała Hipsterka patrząc z boku na całą sytuację.

czwartek, 23 lutego 2012

Myśl, myśl!

5 luty 2012, godz. 8.45, Lotnisko w Bergamo.

- Dałeś mu dowód?! – Baldziu z niedowierzaniem zawołał w kierunku Stefana.
- Taaa, wiem głupi byłem, ale dałem – odpowiedział Stefan, dołączając do swoich towarzyszy zastawiających drogę Błyszczącej Kurtce – a on przekazał go… O, temu tam, w mundurze! – Dodał, wskazując na Mundurowego, który teraz szybkim krokiem zmierzał na odsiecz swojemu koledze.
- Na mózg ci siadło? – Baldziu dalej nie mógł uwierzyć w naiwność kompana.
- W tej malinówce jest coś co siada na psychę – próbował tłumaczyć się Stefan. – Poza tym on uśpił moja czujność. – Tym razem wskazał na Błyszczącą Kurtkę.

Ale Baldziu go już nie słuchał. Myślał teraz intensywnie jak rozwiązać zaistniały problem. Niewątpliwie włosi wyglądali na podenerwowanych. Są pobudzeni i ewidentnie dążą do konfrontacji. W dodatku jeden ma identyfikator a drugi, co gorsza, jest umundurowany… Ale nie to najbardziej niepokoiło Baldzia. Podświadomie czuł, że z tymi typami jest coś nie w porządku. Było w ich wzroku coś, czego na razie nie umiał nazwać, ale wyraźnie to wyczuwał. Myśl, myśl! Zmuszał swój mózg do pracy. Niestety ten zazwyczaj u niego bezbłędnie pracujący organ był w tym dniu mocno otępiony. Rozważania Baldzia przerwał Qorba, szturchając go łokciem w bok.

- Dać mu w ryja?

wtorek, 21 lutego 2012

Cosa sta succedendo?

5 luty 2012, godz. 8.43, Lotnisko w Bergamo.

Przed zaskoczoną twarzą Błyszczącej Kurtki prężyły się szerokie jak szafa Komandor klatki piersiowe Qorby i Baldzia. Ten drugi nie do końca wiedział co się dzieje, gdyż ostatnie chwile spędził w toalecie, delektując się oddawaniem moczu po intensywnym uzupełnianiu płynów w trakcie lotu. Kiedy wyszedł i zobaczył Stefana krzyczącego coś i gestykulującego w stronę spoconego, obleśnego typa, który ciągnął walizkę, zrozumiał, że coś tu nie gra. Kątem oka dostrzegł Qorbę który, nie bez trudu, właśnie się podniósł z ławki i zmierzał w stronę owego typa aby zastąpić mu drogę. Zauważył też, że Qorba wygląda trochę niewyraźnie. Nie wiedział jednak czy tak rzeczywiście jest ponieważ oko, którego kątem zerknął na swojego brata dawało w tym dniu wyjątkowo mętny obraz. Czując jednak podświadomie, że coś się dzieje dołączył szybko do Qorby i stanął murem przez Błyszczącą Kurtką.
- Osso chozzzi, siniore! – Qorba zwrócił się do Błyszczącej Kurtki, ale szybko zdał sobie sprawę, że człowiek o takim wyglądzie nie może mówić po polsku. Kiwnął więc w stronę Baldzia, a ten zagaił po włosku - Cosa sta succedendo?
- On zabrał Stefanowi dowód i nie chce oddać! A teraz ciągnie gdzieś jego walizkę! – Wtrąciła stojąca obok Hipsterka nie czekając na odpowiedź Błyszczącej Kurki, który z resztą do odpowiedzi się nie kwapił bo cały czas stał jak zamurowany…

poniedziałek, 20 lutego 2012

Chcesz!? To masz!

5 luty 2012, godz. 8.40, Lotnisko w Bergamo.

Zaraz po otrzymaniu od Stefana dowodu osobistego Błyszcząca Kurtka odwrócił się i przekazał go stojącemu za nim umundurowanemu mężczyźnie, szepcząc mu przy tym coś do ucha. Jego kompan schował dokument do kieszeni i obleśnie zachichotał.

- Hey! What are you doing! Give me back my ID! – wykrzyknął Stefan.
- Łer is jor lagedż!? - Wybełkotał na to Mundurowy.
- GIVE-ME-MY-I-D-BACK! - Wysylabował zirytowany Stefan.
- Ferst łi mast czek jor lagedż. – rzucił Mundurowy z głupkowatym uśmiechem, a Błyszcząca Kurtka pokiwał nerwowo głową na znak poparcia.

Akurat w tym momencie Stefan kątem oka dostrzegł swój bagaż nadjeżdżający po taśmie. Niewiele myśląc chwycił walizkę i z impetem cisnął ją pod nogi Błyszczącej Kurtki i jego umundurowanego towarzysza. – Chcesz!? To masz! – Syknął po polsku. Spadająca walizka z hukiem wylądowała na posadzce. Niespodziewający się takiej reakcji mężczyźni odskoczyli na kilka kroków. Stefan widząc, że jego ruch wywarł na przeciwnikach wrażanie, zaśmiał się głośnio i zawołał - Dawać mój dowód cioty! – Niestety włoski duet tylko przez chwilę czuł się zbity z tropu. Pierwszy ocknął się Błyszcząca Kurtka. Chwycił leżącą pod nogami walizkę Stefana i zaczął ją ciągnąć za sobą w kierunku wyjścia. Tak idąc, odwrócił głowę i mocno zdenerwowanym, ale także zdrowo już podnieconym głosem zawołał – Ju mast cam łif as! Ju sim tu bi drank! – Ostentacyjnie wciągnął pięciocentymetrowego śpika zwisającego mu z nosa i zadowolony z siebie odwrócił się aby kontynuować marsz z walizką. Jednak zamiast iść dalej stanął jak wryty...

piątek, 17 lutego 2012

Jor ajdi plis!

5 luty 2012, godz. 8.38, Lotnisko w Bergamo.

- Szoł mi jor ajdi – Stefan odwrócił się, słysząc zza pleców głos. Ujrzał wątłej postury mężczyznę ubranego w błyszczącą puchową kurtkę. Jego, mocno przetłuszczone, rzadkie blond włosy opadały sklejonymi kosmykami na czoło. Kątem oka Stefan dostrzegł identyfikator na szyi intruza.
- Szoł mi jor ajdi – powtórzył Błyszcząca Kurtka łamanym angielskim.
- You talkin' to me? – wysyczał przez zęby Stefan, przyjmując pozę „na De Niro”.
- Jes, szoł mi jor ajdi, nał!
Stefan przeanalizował sytuację w jakiej się znalazł. Ewidentnie ta łysiejąca ciota coś od niego chce skoro prosi o pokazanie dowodu. Ma identyfikator, więc musi być pracownikiem lotniska lub nawet funkcjonariuszem jakichś służb… Wahając się przez chwilę sięgnął do kieszeni, wyciągnął dowód i podał go Błyszczącej Kurtce. Widząc dziki błysk w oku i ślinię na wargach przeciwnika zrozumiał, że popełnił błąd…
- Slaaajaaa! - skwitował sytuację, z właściwą sobie trafnością Qorba.

czwartek, 16 lutego 2012

Buaaaaaahaahaaa!

5 luty 2012, godz. 8.37, Lotnisko w Bergamo.

– Buaaaaaahaahaaa! – wykrzyknął donośnym głosem Stefan, widząc efekt swojej pracy na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu iPhone’a. Hala odbioru bagażu na lotnisku w Bergamo wypełniła się echem jego tubalnego barytonu. – Zobaczcie jakie buraki! – Wyciągnął telefon w stronę stojących nieopodal Hipsterki i Papyli, pokazując im zdjęcie.


– Buaaaaaahaahaaa! – odpowiedziały niemal jednocześnie kobiety.
– Slaaajaaa! – wtrącił, z lekka już niewyraźnie, Qorba.
– Buaaaaaahaahaaa! – wykrzyknął jeszcze raz Stefan, chowając telefon do kieszeni. Był w znakomitym humorze. Jest zajebiście, pomyślał. Perspektywa właśnie rozpoczętego narciarskiego urlopu z przyjaciółmi oraz szum wypitego w samolocie alkoholu napawały go euforią, której nawet lekkie ciśnienie na pęcherz nie było w stanie zmącić. Patrzył z optymizmem w przyszłość. Nie wiedział jeszcze jak bardzo się myli…

środa, 15 lutego 2012

PSTRYK!

5 luty 2012, godz. 8.36, Lotnisko w Bergamo.

– Hej! Qorba! Uśmiech do kamery! – Wykrzyknął rozentuzjazmowany coraz bardziej Stefan, kierując przy tym obiektyw swojego iPhone’a w stronę mężczyzn siedzących na ławce. Po wszystkim żałował, że Steve Jobs przed śmiercią nie umieścił w swoim App Store aplikacji rozpoznającej kłopoty… Zauważył też kontem oka, że na lotnisku w Bergamo nie ma WiFi.

Qorba, widząc, że kolega zamierza „zatrzymać go w kadrze”, zrobił to, co zazwyczaj robi w takich przypadkach: uczynił gest charakterystyczny dla fanów metalu i zawołał – Slaaaajaaaaa! – Stojąca obok Hipsterka skonstatowała, że było to pierwsze od kilkudziesięciu minut stwierdzenie Qorby inne niż „Czy w kokpicie jest generał Błasik?”.

– Jesteście nudni – stwierdziła z dezaprobatą Papyla, przyglądając się poczynaniom towarzyszy podróży.

PSTRYK! Zdjęcie zostało zrobione...

wtorek, 14 lutego 2012

KLIK!

05 luty 2012, godz. 8.35, Lotnisko w Bergamo.

- Czy w kokpicie był generał Błasik, czy w kokpicie był generał Błasik? – Mruczał pod nosem Qorba, siedząc na ławce i obserwując mocno już mętnym wzrokiem bagaże leniwie poruszające się po taśmie przenośnika. Nie wiedział jeszcze wtedy, że przystojny mężczyzna, w typie pana Władka, siedzący obok niego, stanie się zarzewiem wydarzeń, które na zawsze zmienią psychikę jego i jego towarzyszy. Nie wiedział też o tym, że oprócz psychiki naruszona zostanie świątynia ciała…

Tymczasem Stefan starał się bacznie obserwować krążące po taśmie bagaże. Usiłował wyłowić ze sterty plecaków i walizek swoją własność. Niestety, po „intensywnym” locie próba skupienia wzroku na poruszających się przedmiotach doprowadzała go do zawrotów głowy. Odwrócił więc na chwilę wzrok i dostrzegł Qorbę oraz siedzącego obok człowieka. KLIK! Cos go ujęło w tej, z pozoru zwyczajnej scenie! Trudno powiedzieć co to było: może posągowa uroda jej bohaterów, może kompozycja jak z obrazów Boscha i Breugla? Nie miał najmniejszego pojęcia! Wiedział za to, że musi tą chwilę utrwalić…

poniedziałek, 13 lutego 2012

Prolog. A zaczęło się tak niewinnie...

5 luty 2012, godz. 6.30. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik? - Zaniepokojony Qorba zaczepił przechodzącą obok stewardesę.
- Hmm?
- Pytam, czy w kokpicie jest generał Błasik, a jeżeli tak, to czy wywiera presję na załogę? - Niestety zanim skończył mówić stewardessa oddaliła się z wyraźnie zniesmaczoną miną, odwracając ostentacyjnie głowę w przeciwnym kierunku.

5 luty 2012, godz. 7.00. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik?

5 luty 2012, godz. 7.30. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik?

5 luty 2012, godz. 8.00. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik? - Qorba ponowił pytanie, coraz bardziej zaniepokojony.
- Stryju, już o to pytałeś - wtrąciła Hipsterka, poprawiając przy tym swoje hipsterskie ciuchy i hipsterska fryzurę.
- Wiem, ale jestem zaniepokojony, bo mam prawo przypuszczać, że na załogę tego samolotu wywierane są naciski.
- Nie gadaj tyle tylko pij. - Stefan, siedzący w rzędzie obok, uciął tą bezowocną dyskusję. Qorba dał za wygraną. Zwłaszcza, że stewardessa, tak jak dotychczas, słysząc nazwisko generała, czmychnęła czym prędzej w inny rejon pokładu.
- Mamo, patrz! Brzoza! - wykrzyknął podniecony Papyl, który bacznie obserwował ziemię z okna samolotu.