poniedziałek, 14 maja 2012

Cholerne lotnisko!


12 luty 2012, godz. 7.15, Lotnisko w Bergamo  

Cholerne lotnisko! Cholerne Bergamo! Wchodzący właśnie do sali odpraw lotniska w Bergamo Stefan, wzdrygnął się z obrzydzeniem na samą myśl o tym, że oto wraca z powrotem do miejsca, gdzie raptem kilka dni temu legła w gruzach jego pewność siebie. Gdzie zawalił się jego dotychczasowy system wartości. Gdzie ciemna strona tego świata obnażyła swe błyszcząco-gumowe, spocone oblicze.

Wydawało mu się, że przez ostatnie dni zdążył się już jako tako pozbierać i dojść do siebie. Piękna pogoda, całodzienne szusowanie na nartach, miła przyjacielska atmosfera oraz  hektolitry Jägermeistera sprawiły, że już prawie zapomniał o tym co go spotkało.

Jednak teraz, po przekroczeniu progu lotniska, wszystkie koszmary wróciły. Krew intensywnie pulsowała w jego skroniach. W uszach dudnił mu obleśny śmiech, mlaskanie i postękiwanie funkcjonariusza-zboczeńca. Znowu słyszał, wwiercający się w uszy niczym wiertarka Stihl, dźwięk pocierania o siebie dłoni uzbrojonych w lateksowe rękawiczki. Nie! To już przeszłość! Pomyśl o czyś przyjemnym! Próbował rozgonić nękające go dźwięki i obrazy. Ale nic z tego. Przeklęte miejsce! Przed oczami stanęła mu teraz fotografia, która zapoczątkowała lawinę wydarzeń! Qorba i ten włoski typek siedzący na ławce. Po co ja robiłem to zdjęcie!? No po co!? Ale dobra, weź się w garść. Musisz tylko przejść przez odprawę, wejść do samolotu i pa pa makaroniarze!

Szedł tak w kierunku kolejki ludzi czekających na odprawę bagażu, a jego myśli, chcąc nie chcąc, krążyły wokół wydarzeń sprzed tygodnia.
- Ej! - Usłyszał zza pleców dziwnie znajomy głos. Jednocześnie poczuł, że ktoś mocnym uściskiem złapał go za ramię. O shit, pomyślał. Zaczęło się. Przez ułamek sekundy wahał się czy odwrócić głowę. Bał się co będzie, gdy znów zobaczy to przerażające, lśniące od potu oblicze...  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz