wtorek, 28 lutego 2012

ZDRADA!

5 luty 2012, godz. 8.55, Lotnisko w Bergamo.

- Mmmmmm! – Zamruczał Qorba, pociągając z butelki kolejny łyk Jägermeistera. Po wygranej batalii z bagażem siedział teraz na ławce i patrzył na zamieszanie panujące w hali lotniska w Bergamo. I coś go tknęło. Dlaczego nie dostrzegł tego wcześniej?! Tak, tak! To co ich dzisiaj spotkało do złudzenia przypominało mu inne tragiczne wydarzenia... Oto grupa Polaków, prawdziwych patriotów, wyrusza na obczyznę aby dumnie reprezentować swój kraj… I co? ZDRADA! Obrazy przelatywały mu teraz przez głowę jak w fotoplastykonie. Świt! Mgła! Tusk! Putin! Brzoza! Pull up! Pull up! ZDRADA! A jak zaczną nam strzelać w tył głowy?! Nieeee! Muszę działać, pomyślał. Szybko, bo będzie za późno! Pull up! Pull up! Usiłował poderwać maszynę swojego ciała. Pull up! Pull up! Niestety, było już za późno aby odejść na drugi krąg… Nie mógł się podnieść z ławki... Teraz już wiedział. Zostali zdradzeni o świcie!

poniedziałek, 27 lutego 2012

Jeden-zero

5 luty 2012, godz. 8.50, Lotnisko w Bergamo.

- Spokojnie, na razie spróbujmy to załatwić metodami pokojowymi. – Baldziu jak zwykle nie tracił zdrowego rozsądku. Jako wielokrotny kandydat na radnego wiedział, co to jest dyplomacja i jak ją stosować w praktyce.
- E? – Spytał Qorba, dla którego sformułowanie „metodami pokojowymi” było w tym dniu zbyt trudne do zrozumienia – Znaczy się w ryj?
- Nie! Najpierw porozmawiamy! – Odparł z naciskiem Baldziu i żeby odwrócić uwagę brata dodał, wskazując na podajnik bagaży – Patrz! Twoja torba jedzie!
- Aha! - Qorba opuścił przyjaciół, podszedł do podajnika i zaczął się siłować ze swoim bagażem. Póki co bagaż był górą.

Uff, pomyślał Baldziu. Mało brakowało. Trzeba szybko rozładować napięcie, bo może to się źle skończyć. Ok. Działamy!
- Stefan, podejdź do tego w mundurze i spróbuj z nim porozmawiać. Dowiedz się o co im chodzi. Tylko proszę cię grzecznie! Ja pogadam z tym spoconym.
- Okej. – Zgodził się Stefan i podszedł do Mundurowego.
- A ty, – tym razem Baldziu zwrócił się do Hipsterki, – zajmij czymś Qorbę, bo jak tutaj wróci, to może być znowu gorąco.
- Dobra! Zagram z nim w Angry Birds. To go powinno zająć.
- Nie! Lepiej wyciąg z mojej walizki Jägera i daj mu się napić.

Zajęty rozmową Baldziu nie zauważył, że Błyszcząca Kurtka korzystając z chwilowej nieuwagi Polaków, ominął ich i szybkim krokiem kierował się w stronę drzwi z napisem „Solo per il personale”.
- Halo! Signore! – Zawołał. Ale signore Błyszcząca Kurtka już go nie słyszał. Znikał właśnie za drzwiami pomieszczenia dla personelu. Jeden-zero dla makaronów, pomyślała Hipsterka patrząc z boku na całą sytuację.

czwartek, 23 lutego 2012

Myśl, myśl!

5 luty 2012, godz. 8.45, Lotnisko w Bergamo.

- Dałeś mu dowód?! – Baldziu z niedowierzaniem zawołał w kierunku Stefana.
- Taaa, wiem głupi byłem, ale dałem – odpowiedział Stefan, dołączając do swoich towarzyszy zastawiających drogę Błyszczącej Kurtce – a on przekazał go… O, temu tam, w mundurze! – Dodał, wskazując na Mundurowego, który teraz szybkim krokiem zmierzał na odsiecz swojemu koledze.
- Na mózg ci siadło? – Baldziu dalej nie mógł uwierzyć w naiwność kompana.
- W tej malinówce jest coś co siada na psychę – próbował tłumaczyć się Stefan. – Poza tym on uśpił moja czujność. – Tym razem wskazał na Błyszczącą Kurtkę.

Ale Baldziu go już nie słuchał. Myślał teraz intensywnie jak rozwiązać zaistniały problem. Niewątpliwie włosi wyglądali na podenerwowanych. Są pobudzeni i ewidentnie dążą do konfrontacji. W dodatku jeden ma identyfikator a drugi, co gorsza, jest umundurowany… Ale nie to najbardziej niepokoiło Baldzia. Podświadomie czuł, że z tymi typami jest coś nie w porządku. Było w ich wzroku coś, czego na razie nie umiał nazwać, ale wyraźnie to wyczuwał. Myśl, myśl! Zmuszał swój mózg do pracy. Niestety ten zazwyczaj u niego bezbłędnie pracujący organ był w tym dniu mocno otępiony. Rozważania Baldzia przerwał Qorba, szturchając go łokciem w bok.

- Dać mu w ryja?

wtorek, 21 lutego 2012

Cosa sta succedendo?

5 luty 2012, godz. 8.43, Lotnisko w Bergamo.

Przed zaskoczoną twarzą Błyszczącej Kurtki prężyły się szerokie jak szafa Komandor klatki piersiowe Qorby i Baldzia. Ten drugi nie do końca wiedział co się dzieje, gdyż ostatnie chwile spędził w toalecie, delektując się oddawaniem moczu po intensywnym uzupełnianiu płynów w trakcie lotu. Kiedy wyszedł i zobaczył Stefana krzyczącego coś i gestykulującego w stronę spoconego, obleśnego typa, który ciągnął walizkę, zrozumiał, że coś tu nie gra. Kątem oka dostrzegł Qorbę który, nie bez trudu, właśnie się podniósł z ławki i zmierzał w stronę owego typa aby zastąpić mu drogę. Zauważył też, że Qorba wygląda trochę niewyraźnie. Nie wiedział jednak czy tak rzeczywiście jest ponieważ oko, którego kątem zerknął na swojego brata dawało w tym dniu wyjątkowo mętny obraz. Czując jednak podświadomie, że coś się dzieje dołączył szybko do Qorby i stanął murem przez Błyszczącą Kurtką.
- Osso chozzzi, siniore! – Qorba zwrócił się do Błyszczącej Kurtki, ale szybko zdał sobie sprawę, że człowiek o takim wyglądzie nie może mówić po polsku. Kiwnął więc w stronę Baldzia, a ten zagaił po włosku - Cosa sta succedendo?
- On zabrał Stefanowi dowód i nie chce oddać! A teraz ciągnie gdzieś jego walizkę! – Wtrąciła stojąca obok Hipsterka nie czekając na odpowiedź Błyszczącej Kurki, który z resztą do odpowiedzi się nie kwapił bo cały czas stał jak zamurowany…

poniedziałek, 20 lutego 2012

Chcesz!? To masz!

5 luty 2012, godz. 8.40, Lotnisko w Bergamo.

Zaraz po otrzymaniu od Stefana dowodu osobistego Błyszcząca Kurtka odwrócił się i przekazał go stojącemu za nim umundurowanemu mężczyźnie, szepcząc mu przy tym coś do ucha. Jego kompan schował dokument do kieszeni i obleśnie zachichotał.

- Hey! What are you doing! Give me back my ID! – wykrzyknął Stefan.
- Łer is jor lagedż!? - Wybełkotał na to Mundurowy.
- GIVE-ME-MY-I-D-BACK! - Wysylabował zirytowany Stefan.
- Ferst łi mast czek jor lagedż. – rzucił Mundurowy z głupkowatym uśmiechem, a Błyszcząca Kurtka pokiwał nerwowo głową na znak poparcia.

Akurat w tym momencie Stefan kątem oka dostrzegł swój bagaż nadjeżdżający po taśmie. Niewiele myśląc chwycił walizkę i z impetem cisnął ją pod nogi Błyszczącej Kurtki i jego umundurowanego towarzysza. – Chcesz!? To masz! – Syknął po polsku. Spadająca walizka z hukiem wylądowała na posadzce. Niespodziewający się takiej reakcji mężczyźni odskoczyli na kilka kroków. Stefan widząc, że jego ruch wywarł na przeciwnikach wrażanie, zaśmiał się głośnio i zawołał - Dawać mój dowód cioty! – Niestety włoski duet tylko przez chwilę czuł się zbity z tropu. Pierwszy ocknął się Błyszcząca Kurtka. Chwycił leżącą pod nogami walizkę Stefana i zaczął ją ciągnąć za sobą w kierunku wyjścia. Tak idąc, odwrócił głowę i mocno zdenerwowanym, ale także zdrowo już podnieconym głosem zawołał – Ju mast cam łif as! Ju sim tu bi drank! – Ostentacyjnie wciągnął pięciocentymetrowego śpika zwisającego mu z nosa i zadowolony z siebie odwrócił się aby kontynuować marsz z walizką. Jednak zamiast iść dalej stanął jak wryty...

piątek, 17 lutego 2012

Jor ajdi plis!

5 luty 2012, godz. 8.38, Lotnisko w Bergamo.

- Szoł mi jor ajdi – Stefan odwrócił się, słysząc zza pleców głos. Ujrzał wątłej postury mężczyznę ubranego w błyszczącą puchową kurtkę. Jego, mocno przetłuszczone, rzadkie blond włosy opadały sklejonymi kosmykami na czoło. Kątem oka Stefan dostrzegł identyfikator na szyi intruza.
- Szoł mi jor ajdi – powtórzył Błyszcząca Kurtka łamanym angielskim.
- You talkin' to me? – wysyczał przez zęby Stefan, przyjmując pozę „na De Niro”.
- Jes, szoł mi jor ajdi, nał!
Stefan przeanalizował sytuację w jakiej się znalazł. Ewidentnie ta łysiejąca ciota coś od niego chce skoro prosi o pokazanie dowodu. Ma identyfikator, więc musi być pracownikiem lotniska lub nawet funkcjonariuszem jakichś służb… Wahając się przez chwilę sięgnął do kieszeni, wyciągnął dowód i podał go Błyszczącej Kurtce. Widząc dziki błysk w oku i ślinię na wargach przeciwnika zrozumiał, że popełnił błąd…
- Slaaajaaa! - skwitował sytuację, z właściwą sobie trafnością Qorba.

czwartek, 16 lutego 2012

Buaaaaaahaahaaa!

5 luty 2012, godz. 8.37, Lotnisko w Bergamo.

– Buaaaaaahaahaaa! – wykrzyknął donośnym głosem Stefan, widząc efekt swojej pracy na ciekłokrystalicznym wyświetlaczu iPhone’a. Hala odbioru bagażu na lotnisku w Bergamo wypełniła się echem jego tubalnego barytonu. – Zobaczcie jakie buraki! – Wyciągnął telefon w stronę stojących nieopodal Hipsterki i Papyli, pokazując im zdjęcie.


– Buaaaaaahaahaaa! – odpowiedziały niemal jednocześnie kobiety.
– Slaaajaaa! – wtrącił, z lekka już niewyraźnie, Qorba.
– Buaaaaaahaahaaa! – wykrzyknął jeszcze raz Stefan, chowając telefon do kieszeni. Był w znakomitym humorze. Jest zajebiście, pomyślał. Perspektywa właśnie rozpoczętego narciarskiego urlopu z przyjaciółmi oraz szum wypitego w samolocie alkoholu napawały go euforią, której nawet lekkie ciśnienie na pęcherz nie było w stanie zmącić. Patrzył z optymizmem w przyszłość. Nie wiedział jeszcze jak bardzo się myli…

środa, 15 lutego 2012

PSTRYK!

5 luty 2012, godz. 8.36, Lotnisko w Bergamo.

– Hej! Qorba! Uśmiech do kamery! – Wykrzyknął rozentuzjazmowany coraz bardziej Stefan, kierując przy tym obiektyw swojego iPhone’a w stronę mężczyzn siedzących na ławce. Po wszystkim żałował, że Steve Jobs przed śmiercią nie umieścił w swoim App Store aplikacji rozpoznającej kłopoty… Zauważył też kontem oka, że na lotnisku w Bergamo nie ma WiFi.

Qorba, widząc, że kolega zamierza „zatrzymać go w kadrze”, zrobił to, co zazwyczaj robi w takich przypadkach: uczynił gest charakterystyczny dla fanów metalu i zawołał – Slaaaajaaaaa! – Stojąca obok Hipsterka skonstatowała, że było to pierwsze od kilkudziesięciu minut stwierdzenie Qorby inne niż „Czy w kokpicie jest generał Błasik?”.

– Jesteście nudni – stwierdziła z dezaprobatą Papyla, przyglądając się poczynaniom towarzyszy podróży.

PSTRYK! Zdjęcie zostało zrobione...

wtorek, 14 lutego 2012

KLIK!

05 luty 2012, godz. 8.35, Lotnisko w Bergamo.

- Czy w kokpicie był generał Błasik, czy w kokpicie był generał Błasik? – Mruczał pod nosem Qorba, siedząc na ławce i obserwując mocno już mętnym wzrokiem bagaże leniwie poruszające się po taśmie przenośnika. Nie wiedział jeszcze wtedy, że przystojny mężczyzna, w typie pana Władka, siedzący obok niego, stanie się zarzewiem wydarzeń, które na zawsze zmienią psychikę jego i jego towarzyszy. Nie wiedział też o tym, że oprócz psychiki naruszona zostanie świątynia ciała…

Tymczasem Stefan starał się bacznie obserwować krążące po taśmie bagaże. Usiłował wyłowić ze sterty plecaków i walizek swoją własność. Niestety, po „intensywnym” locie próba skupienia wzroku na poruszających się przedmiotach doprowadzała go do zawrotów głowy. Odwrócił więc na chwilę wzrok i dostrzegł Qorbę oraz siedzącego obok człowieka. KLIK! Cos go ujęło w tej, z pozoru zwyczajnej scenie! Trudno powiedzieć co to było: może posągowa uroda jej bohaterów, może kompozycja jak z obrazów Boscha i Breugla? Nie miał najmniejszego pojęcia! Wiedział za to, że musi tą chwilę utrwalić…

poniedziałek, 13 lutego 2012

Prolog. A zaczęło się tak niewinnie...

5 luty 2012, godz. 6.30. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik? - Zaniepokojony Qorba zaczepił przechodzącą obok stewardesę.
- Hmm?
- Pytam, czy w kokpicie jest generał Błasik, a jeżeli tak, to czy wywiera presję na załogę? - Niestety zanim skończył mówić stewardessa oddaliła się z wyraźnie zniesmaczoną miną, odwracając ostentacyjnie głowę w przeciwnym kierunku.

5 luty 2012, godz. 7.00. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik?

5 luty 2012, godz. 7.30. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik?

5 luty 2012, godz. 8.00. Niebo gdzieś nad Europą.

- Czy w kokpicie jest generał Błasik? - Qorba ponowił pytanie, coraz bardziej zaniepokojony.
- Stryju, już o to pytałeś - wtrąciła Hipsterka, poprawiając przy tym swoje hipsterskie ciuchy i hipsterska fryzurę.
- Wiem, ale jestem zaniepokojony, bo mam prawo przypuszczać, że na załogę tego samolotu wywierane są naciski.
- Nie gadaj tyle tylko pij. - Stefan, siedzący w rzędzie obok, uciął tą bezowocną dyskusję. Qorba dał za wygraną. Zwłaszcza, że stewardessa, tak jak dotychczas, słysząc nazwisko generała, czmychnęła czym prędzej w inny rejon pokładu.
- Mamo, patrz! Brzoza! - wykrzyknął podniecony Papyl, który bacznie obserwował ziemię z okna samolotu.