wtorek, 6 marca 2012

Bunga-bunga

5 luty 2012, godz. 9.05, Lotnisko w Bergamo.

- Ciekawe czy gumę założył tylko na ręce? - zapytał retorycznie Qorba.
- Och! - Westchnęła ponownie Papyla. - Nie gadaj takich głupot!
- Jakich głupot! Jakich głupot! Bądź realistką. Widziałaś jak on wygląda? Jak patrzy, jak mówi, jak się śmieje? Dla mnie sprawa jest ewidentna. Przyuważył Stefana, przystojniaka w typie rumuńskiego playboya, i teraz chce z nim bunga-bunga. Zupełnie tak, jak ten ich premier, Berlusconi.
- Ale Berlusconi robił bunga-bunga z kobietami. - Wtrąciła Hipsterka.
- No i co? Ten tu preferuje bunga-bunga w wydaniu męskim.
- Ooooch! Musimy coś zrobić! - zawołała Papyla drżącym głosem.
- Ale co? - Zamyślił się Qorba. - Jak wejdę tam ja albo Baldziu, to mamy bunga-bunga jak w banku. No chyba, że nie jesteśmy w jego typie... Ale wolę tego nie sprawdzać. Może Ty pójdziesz tam z Hipsterką, co?
- O nie! A jak coś się stanie mnie albo Stefanowi, to co będzie z Papylkiem?!
- Słuchajcie, a może tam nic złego się nie dzieje? Może po prostu mają takie procedury, że muszą zakładać rękawiczki? - Baldziu, jako lokalny polityk, wierzył w praworządność i ufał w respektowanie praw człowieka. Zwłaszcza w sercu Unii Europejskiej.
- Taaa, a te procedury nazywają się bunga-bunga! Zejdź na ziemie bracie!
- Hmmm, w takim razie pozostało nam tylko czekanie... - Baldziu teatralnie zawiesił głos.
- No to może po Jägerku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz